1.09.2014

Rozpoczęcie roku szkolnego 2014/15

Pierwszy oficjalny dzień szkolny za nami. Z jednej strony to nowe znajomości bądź spotkania z dawnymi przyjaciółmi, a z drugiej żmudna (i często nieciekawa) nauka, sprawdziany, kartkówki, wczesne wstawanie. Mam nadzieję, że ten rok szkolny przyniesie naszym obserwatorom mnóstwo korzyści i... skończy się równie szybko :p Przede wszystkim życzymy powodzenia, pamiętajcie, aby nie martwić się i nie przeżywać "na zapas". Trzeba myśleć pozytywnie! Także, wrzucamy na luz i dajemy radę :)

Uwaga, uwaga, budujące statystyki:

187 -  Tyle dni nauki szkolnej pozostało jeszcze do końca roku szkolnego.

177 -  Tyle dni wolnych od nauki jest w całym roku, licząc wszystkie weekendy, święta oraz ferie zimowe i wakacje.

365 -  Tyle dni trwa cały rok.





Jeżeli macie ochotę możecie podzielić się w komentarzach swoimi szkolnymi doświadczeniami i przeżyciami. W której klasie jesteście? Nowa szkoła czy nadal ta sama? Jak miewa się plan lekcji?

58 komentarzy:

  1. Mój plan jest w miarę, wygląda mniej więcej tak:
    Pon. 8:00 - 13:30
    Wt. 8:00 - 15:20
    Śr. 8:00 - 14:30
    Czw. 8:55 - 13:30
    Pt. 8:00 - 13:30

    Muszę liczyć oczywiście jeszcze wszystkie treningi, kółka i sks'y, czyli będzie ciężko. Przeżyję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci tego pół godziny. Ja lekcje zaczynam codziennie o 7:30. :/

      Usuń
    2. Już bym wolała iść te 30min wcześniej i wyjść szybciej...

      Usuń
  2. Pierwsza technikum, technik analityk. Codziennie od 8 do 15, miło. Narzekaj jedynie na to, że połączyli moją klasę z klasą fryzjerską, to na minus jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. 3 gimnazjum. Codziennie od 8.00 do 15.20. Nie wliczając w to kółek. Jednak sądzę, że mogło być gorzej i jakoś się przeżyje :)

    gaga0707

    OdpowiedzUsuń
  4. 3 matmy w ciągu jednego dnia, życie jest piękne :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 matmy w ciągu tygodnia, życie jest za**biste. :D

      Usuń
    2. 2 matmy w tygodniu, przez 4 semestry bodajże ;p

      Usuń
    3. 2 polskie w tygodniu xd

      Usuń
    4. Ja mam 4 matmy w tygodniu i 4 polskie :C

      Usuń
    5. EDIT: 5 polskich, sprawdziłam znowu ;-;

      Usuń
    6. Zero polskiego ever xDDD
      Jedyne dziwne coś, co mam teraz, to "podstawy ekonomii". Taki odchamiacz.

      Usuń
    7. Anika6, Ty będziesz miała sesje my będziemy się opierdzielać. :P

      Usuń
    8. Mi taki układ bardziej odpowiada, niż kartkówki czy sprawdziany. Myślę, że nie będę katowana aż tak, jak w klasie maturalnej z matematyki. Pisanie maturek i omawianie ich-razem 3,5 godziny poza lekcjami.
      (Choć w istocie boję się sesji z fizyki ;o).

      Usuń
  5. Pierwsza technikum, technik obsługi turystycznej. Klasa na pół z technikiem handlowcem. : ) W sumie codziennie do 14:00, plus treningi, nie ma tragizmu. Między świętami a feriami praktyki więc jest sponio. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mwehehehe, ja jeszcze miesiąc. Oczywiście nowe miejsce nauki, wszystko nowe.
    Na razie w zasadzie mało wiem, bo podział na grupy i plan mają być w necie do 15-go września. Podobno plan raczej będzie mniej więcej taki, jak w zeszłym roku. Zapowiada się nieźle, we wtorek tylko grafika inżynierska (co 2 tygodnie na dodatek), przerwa godzinna i wf ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. No to tak klasa 1 ,,D'', dwa dni w tygodniu do 14:20 reszta13:30, Codziennie na 8:00. I cos całkiem normalnego w każdej szkole czyli noszenie po szkole takich kapci jak w domu XD Jutro dzień rozpoczynam dwoma lekcjami polskiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsza klasa liceum. Cztery dni mam do 15:00, raz do 16:00. Jutro czekają mnie dwie matmy :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Druga gimnazjum. Narzekam na nauczycieli, dali nam najwredniejszą polonistkę i fizyka, który najlepszym nauczycielem nie jest. To są dwa największe minusy. Planu nie mogę jeszcze ocenić, bo nie wiem jak się z nim funkcjonuje, ale codziennie mam od 8 do 14:25 (jeden dzień do 13:30) + ewentualne zajęcia dodatkowe. Mam nadzieję, że będzie fajnie (HAHAHA XD).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ja mam tak samo jeżeli chodzi o plan :o
      Tylko we wtorek sześć lekcji, reszta siedem.

      Usuń
    2. O widzisz :D. Ja mam w piątek mam sześć lekcji.

      Usuń
    3. Ale Wam zazdroszczę takich planów :c

      Usuń
  10. Trzecia gimnazjum. Panikuję z powodu egzaminów, ale jakoś to będzie. Zmieniła nam się nauczycielka do angielskiego, niemieckiego i chemii - raczej na gorsze, tamte strasznie lubiłam. Plan ujdzie w tłoku: Raz do 15:20, raz do 13:40 i trzy razy do 14:30. Juro z samego rana mam dwa polskie. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co stresować tymi egzaminami, nie są wcale takie straszne jak się wydaję.

      Usuń
  11. Mnie właśnie cieszy myśl o nauce i sprawdzianach, planuję wyciągnąć dobra średnią w tym roku i ogólnie się przyłożyć, bo już za rok egzaminy... Szkoła jest stara, w sumie chodzę do niej już 8 lat, ale w te wakacje część gimnazjum doczekała się wizualnego remontu i świeci kolororami; jeśli chodzi o plan lekcji to chyba nie ma takiej kompozycji, która by mnie jakoś bardzo zniechęcała, bo każdy przedmiot ma jakaś fajną stronę, a ten rok szkolny zaczynam od dwóch polskich z nauczycielem za którym klasa nieszczególnie przepada, nie mogę się też doczekać zajęć artystycznych (dwie godziny pod rząd :3), bo zdecydowanie podszkoliłam warsztat w te wakacje :) No i miłej nauki wszystkim życzę!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jesteś chyba jedyną osobą, która tak mówi - przynajmniej w moim otoczeniu -, jeżeli nauka, testy, plan lekcji i przedmioty nie stanowią problemu to szkoła staje się takim "rajem" :D Ja dla odmiany chciałabym uczyć się tylko tego, co lubię - głównie angielski, fizyka, WOS i polski w umiarkowanych ilościach oraz zaczynać od 10.

      Usuń
    2. Ja tez bym tak chciała, tylko uczyć się innych przedmiotów :)

      Usuń
    3. Jak tak teraz sobie pomyślę, to gimnazjum rzeczywiście było rajem :D

      Usuń
  12. Hah, ja jestem najmłodsza i idę do 1 gimnazjum. Szczerze, do gorszej klasy trafić nie mogłam. Później nauczyciele narzekają na słabe klasy, a sami dzielą nierówno. Takiej słabej klasy jeszcze nie znałam. Łącznie ze mną 3 osoby miały średnią powyżej 4,5. No niestety, jakoś przeżyję. W końcu to tylko 3 lata, a w liceum/technikum i tak każdy pójdzie na inny profil. To, co gryzie mnie najbardziej - podział na dwie grupy na lekcjach niemieckiego/angielskiego. Gdy jedni mają angielski, drudzy niemiecki, i na odwrót. Nie będę w grupie z żadną dziewczyną z mojej byłej klasy, no cóż, mówi się trudno. Dali nam jeszcze najsurowszą wychowawczynie. W sumie nie mam się czym przejmować, dzieci nauczycieli zawsze mają lepiej :D Tyle że moja mama pracuje w podstawówce, ale przez kilka lat pracowała z moją obecną wychowawczynią. Będzie OK.
    Mam nadzieję, że u Was nie będzie źle, a rok szkolny szybko minie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza klasa podobno zawsze najtrudniejsza mimo wszystko. Trzymaj się ;) Na pewno poznasz nowe osoby w swojej grupie językowej.

      Usuń
    2. Nie będzie tak źle, przyzwyczaisz się i bardziej zapoznasz z tymi nowymi. Będzie okej. :)

      Usuń
    3. Nie zapoznam się z nowymi osóbkami, ponieważ moja klasa jest pomieszana klasą 6a (moją) i 6b. Nie mam nikogo z sąsiedzkiej szkoły w klasie. Większość osób się z tego powodu by cieszyła, ja też, bo zawsze lepiej jest się trzymać znanej nam osoby, niestety nie zawsze można.
      Dziękuję Wam :*

      Usuń
    4. @Anika6 A mi się właśnie wydaje, że pierwsza najłatwiejsza :D. W moim przypadku to było tak, że w pierwszej powtarzaliśmy praktycznie całą podstawówkę, za to w drugiej, trzeciej są praktycznie same nowe rzeczy (na przykładzie matematyki, bo np. historia to i tak się powtarza :-).
      @hill88 Życzę powodzenia, samych dobrych ludzi wokół, sporego towarzystwa i przyjemnego startu (i nie tylko :-).

      Usuń
    5. Cóż, dla niektórych pierwsza klasa jest wielkim szokiem. Ja tego doświadczyłam w liceum (lol, pierwsze złe oceny z matmy), ale wiem, że nie każde gimnazjum jest tak lajtowe, jak moje było. Często nauczyciele starają się pokazać uczniom, że muszą się jeszcze wiele nauczyć. Nie należy się tego bać, tylko spiąć swe szlachetne 4 literki i jakoś przeżyć ;)
      Zobaczymy, co powiem w połowie października, po pierwszych dniach nauki :o

      Usuń
    6. Nie, nie jesteś najmłodsza, jestem jeszcze ja :D
      Współczuję, chodzisz z osobami z podstawówki, ja bym się nie cieszyła, bo w szkole miałam opinię satanistki bo nie mówię ludziom dzień dobry, więc szczęście że się od nich odcięłam..
      Pierwsza klasa nie jest łatwa, musisz 'zrobić wrażenie' na nauczycielach, potem w 2 klasie jest luzik, a w 3 test, więc znowu trzeba się starać.

      Usuń
    7. Moim zdaniem druga jest najtrudniejsza, bo trzeba pogodzić bierzmowanie z nauką. Ale na ogół pierwsza, tak jak mówicie, wymaga takiej radykalnej zmiany - nowi znajomi, nauczyciele, szkoła.

      Usuń
    8. Z bierzmowaniem jest różnie, zależy od kościoła, księdza. Ja swoje dopiero miałam w tym roku, w czerwcu, 1 średnia.

      Usuń
    9. Ja miałam je chyba w 3 gimnazjum. Było bardzo lajtowo, spotkania polegające na rozmowach, co 2 tygodnie albo rzadziej. Tak naprawdę to trwało od października do maja, z przerwami na święta oczywiście. Niby miała być sprawdzana lista obecności na mszach, ale niczego takiego nie było, chociaż wszyscy i tak chodzili. Nie trzeba było załatwiać żadnych papierków na przykład ze świadkami, proboszcz sam to robił później.
      Za to ludzie, którzy szli z parafii, na której terenie w zasadzie mieszkam, i która obejmuje oprócz kawałka mojej dzielnicy także dzielnicę obok (z wielkimi osiedlami-gettami xd), czyli ogrom ludzi, mieli o wiele gorzej. Chodzili z jakimiś indeksami, musieli zaliczać roraty i inne gorzkie żale, płacili bagatela 180zł "za materiały" (ta, ten proboszcz to niezły biznesmen) i na odchodne, jak wychodzili z bierzmowania zostali nazwani bydłem, bo przecież się tak pchają.
      Rok później miałam być świadkiem na bierzmowaniu koleżanki, w tym właśnie kościele, to potrzebowałam zaświadczenia jakiegoś, że jestem bierzmowaną, praktykującą katoliczką (haha).

      Usuń
    10. Też miałam indeksy, przez 2 lata, co dla mnie jest totalną bzdurą, bo jak ktoś będzie chciał, to i tak będzie chodził do kościoła, a jak komuś się nie będzie chciało, to pomimo tego indeksu, i tak nie będzie chodził.

      Usuń
    11. Kolega miał nawet indeksy z kodami kreskowymi :O Po zaliczonej mszy czy innym takim dostawało się naklejkę z kodem, potem to jakoś skanowali.

      Usuń
    12. No ale przecież "kościół to nie instytucja".
      Irytuje mnie fakt, że przez "tradycję" znaczna większość polski jest "katolikami". Czy chodzenie do kościoła i powtarzanie jak robot tekstów, których się nie rozumie, "bo tak wypada" ma jakikolwiek sens?
      W Korei czy na Filipinach chrześcijanie z radością chodzą na msze i bardziej angażują się w swoją wiarę.
      Dobra, bo wyjdzie, że jakieś herezje tu głoszę, a w końcu to blog o raczej lekkiej tematyce i nie ma już dyskusji (chlip chlip ;c).

      Usuń
    13. Takie trochę na siłę narzucanie wiary i przekonan, ale co zrobisz...
      Też tęsknie za dyskusjami :c

      Usuń
  13. Ja też się cieszę na naukę i ogólnie szkołę, muszę mieć zawsze taki poukładany dzień, w wakacje żadnego planu nie było. Plan lekcji mam niezły, aż mam ochotę go napisać ok (poniedziałek i piątek takie kochane, wtorek to zło).

    poniedziałek 8.55-13.25
    wtorek 8.55-16.10
    środa 8.55-14.30
    czwartek 8.00- 13.25
    piątek 8.55 - 12.20

    Jedyne na co się wkurzyłam to to, że mówili nam, że w trzeciej klasie będzie po jednej chemii, geografii i biologi. Dziś nas poinformowali, że wszyscy musimy przejść 8 godzin tych trzech przedmiotów w semestrze. Czyli zajęcia tak dodatkowe, że aż wcale. W czwartki biologia o 7, kocham. Cieszę się jednak na artystyczne (decoupage), szkoda tylko, że władowali go na sam koniec we wtorek, ale jakoś to przeżyję, zawsze można wyjść wcześniej, kiedy skończy się już robić pracę. Egzaminów też się boję, ale, szczerze mówiąc, nie aż tak bardzo jak...wyboru lo. Nawet nie wiem, jaki przedmiot lubię najbardziej, więc mały problem haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie jakbym słyszała siebie! Również nie wiem jaki przedmiot wybrać za rok do LO, mówią, że informatyka jest przyszłościowa, a angielski - nad którym się zastanawiam - stał się zbyt popularny i ciężko o pracę.

      Usuń
    2. Też nie miałam pojęcia na jaką szkołę się zdecydować. Jeżeli ktoś ma jakieś szczególne zainteresowania to nic trudnego, ale jeśli naprawdę nie wie się, co chce się robić (a tak było w moim przypadku) to ciężko jest. Ja osobiście postąpiłam tak, że odrzuciłam przedmioty, których na pewno NIE CHCE na rozszerzeniu.

      Usuń
    3. Właśnie moja siostra idzie w październiku już na trzeci rok filologii angielskiej, i rzeczywiście- jeden z najpopularniejszych kierunków w Poznaniu (i pewnie nie tylko tu) i ciężko było się dostać. 200 kandydatów na jedno miejsce, coś w tym stylu. A z pracą potem też będzie ciężką, bo jak nie idziesz na specjalizację nauczycielską to zostaje ci tłumaczenie i takie tam.
      Ja myślałam nad czymś takim jak ekonomiczna. Rozszerzona matma, angielski (te dwa akurat uwielbiam) i geografia, którą "tylko lubię". Ten profil nie jest tak ograniczający, tak jak np. ukierunkowuje cię biol-chem.

      Usuń
    4. Rzeczywiście po ekonomie jest wiele możliwości, ale ja nie wiąże swojej przyszłości z matmą, to nie dla mnie. Osobiście jestem na bio-chemie i uważam, że po tym ma się wiele możliwości. Wiadomo, że głównie po tym kierunku ludzie decydują się na medycynę czy farmację, ale prawda jest taka, że jest duuuużo wiele możliwości.

      Usuń
    5. Moja szkoła była taka biol-chemowa, największy odsetek na WUMie stanowią właśnie nasi absolwenci. Z tego co wiem, to właśnie sporo osób poszło na medycynę, ale bywali i tacy, co dostali się na jakieś inżynierie chemiczne, biochemiczne i inne złowieszczo brzmiące dla mnie kierunki.
      Nie zawsze profil determinuje-na kierunku jest ze mną dziewczyna z humana ;) Jej koleżanka z klasy poszłą na matematykę.

      Usuń
    6. My mieliśmy indeksy na pieczątki i obecność oczywiście obowiązkowa. Spotkania z księdzem co tydzień, a co dwa tygodnie dochodziło jeszcze spotkanie w grupach (6 osób). Zaliczaliśmy pytania z białych książeczek ustnie i poprzez kartkówki, na koniec był test. Do tego co niedzielę schola, trzeba wstać o 7:00 i iść na 8:00 i śpiewać. Nie mogłam się wyspać ;-; A na na samiutki koniec zorganizowano nam dwudniowy "wyjazd integracyjny". W skrócie: podróż 10 km od domu na piechotę, pokoje 12-osobowe (grupa była ok. 60-osobowa), bez zasięgu. Na szczęście to już za mną... :D

      Usuń
  14. Gimnazjum tylko nie to xddd
    gabi87623

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie lubię szkoły i chyba nigdy się to nie zmieni xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Pierwsza gimnazjum, plan lekcji.
    Pn - 8.00 - 13.15
    Wt - 12.30 - 16.40
    Śr - 12.30 - 17.30
    Czw - 8.00 - 14.10
    Pt - 8.00 - 15.00
    Jest źle, cała klasa ma mnie w dupie, poza tym dostałam się do gimnazjum salezjańskiego, wiecie kościół te rzeczy, więc na mszy dowiaduję się że dostałam się tu przez łaską a nie oceny... piątki są za 91% a 3+ dostajesz za 75% dobrze ;-; nie przeżyję ani dnia w tej szkole..................

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się kochana, w pierwszej klasie gimnazjum ja również nie miałam lekko, wszystko powinno się dobrze potoczyć. My mamy 5 od 95 procent, a 3+ od 76 procent, także nie jest źle. Pamiętaj, że gdy będziesz się dobrze uczyć i pisać sprawdziany dajmy na to na 4, nauczyciele ani uczniowie nie mają nic do gadania. Także, trzymaj się!

      Usuń
  17. co do ostatniego demota - i na studiach ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze mówiąc, kiepsko jest na razie. Nie wiem jak ja sobie poradzę w tym roku, ale staram się myśleć optymistycznie i mówię sobie, że innym się udaje, to i mi się uda. Nie mam stałego planu na razie, ale zapowiada się źle. Dziś miałam 8 lekcji, jutro to samo. Zobaczymy jaki będzie stały i dopiero będę oceniać jak pogodzę naukę 3 rozszerzonych przedmiotów - fizyka, biologia, chemia.

    OdpowiedzUsuń